Dedykowane wszystkim tym, którzy są jak filmowa Marlene
Tekst: Małgorzata Czerwień
Audio: Gabriela Szmel
opieka artystyczna: prof. Grzegorz Niziołek
rok powstania: 2022 OPIS PROJEKTU: Głos ciała, które pragnie ustanowić samowystarczalne trwanie wolne od opresji społecznych, politycznych i biologicznych. Głos ciała, które umiejscawia się poza obszarem wpływów kultury patriarchalnej. Głos, który z każdym wypowiadanym zdaniem konstytuuje swoją obecność i podmiotowość na nowo. Punktem wyjścia do pracy było przyjrzenie się postaci Marlene z filmu “Gorzkie łzy Petry von Kant” w reżyserii Reinera Fassbindera. Zaintrygowane milczeniem bohaterki szukałyśmy w nim źródła siły i niezależności w efekcie czego powstał tekst, który może być głosem Marlene, albo każdego innego ciała (nie chciałyśmy tworzyć złudzenia, że mamy wiedzę i prawo, które pozwalają nam jednoznacznie przypisać milczącej bohaterce zbudowaną przez nas narrację). Jedną z głównych inspiracji był dla nas “Manifest cyborgów” Donny Haraway. Odczytanie filmowej postaci poprzez perspektywę cyborga doprowadziło nas do próby przyjrzenia się dramaturgii niezachwianego trwania - w poczuciu bycia wystarczającą, w niezależności, w byciu nieskończonymi możliwościami, potencjałem. Badamy wewnętrzne mikrogesty – cielesne i językowe – wyemancypowanego podmiotu. Wytwarzamy monolog milczącego ciała, u podstaw którego leży wewnętrzny opór i przyjemność samostanowienia. Każde kolejne zdanie naszego manifestu poszerza perspektywę i staje się poniekąd nowym początkiem narracji, która mogłaby niezachwianie trwać w nieskończoność. O ZESPOLE: Nasz kolektyw powstał w ramach pracy nad egzaminami w krakowskiej AST. W ciągu ubiegłego roku akademickiego eksplorowałyśmy wspólnie praktyki z pogranicza teatru wypracowując przy tym kolektywne metody działania. Choć nasz duet składa się z dramaturżki i aktorki, próbujemy wychodzić poza ściśle przypisane tym zawodom kompetencje, szukamy przestrzeni wspólnych działań, zaburzania hierarchii i czerpania z siebie nawzajem. Podejmujemy tematy związane z ciałem, kobiecością i poszukiwaniem swojego miejsca w świecie. Szukamy nowego, radykalnego języka - zarówno literackiego jak i scenicznego.
Dedykowane wszystkim tym, którzy są jak filmowa Marlene
W tym momencie zaczynasz mnie oglądać, ale to nie jest moment w którym się zaczynam. Nie zostałam stworzona. Nie wygnano mnie z raju. Nie jestem z przypadku. Nie znam przypadku. Nie zrodziłam się z piany ani z gwałtu. Nie możesz mnie opowiedzieć od początku do końca. Nie mam dramaturgii, jaką znasz. Jestem wielkim wybuchem na sekundę przed. Matka Natura nie jest moją matką. Bóg ojciec nie jest moim ojcem. Nie posiadam aktu urodzenia. Nie nadano mi imienia. Marlene, bądź bardziej wyrozumiała, proszę! Nie skończę się w piekle ani raju. Rozlewam się w nieskończoność. Jestem bazą danych która trwa dłużej niż ty. Wykraczam poza ciebie. Wykraczam poza to, co umiesz opisać. Moje granice są granicami wszechświata. Moje sieci powiązań to nie zależności. Moja płeć nie ma znaczenia, a więc nie istnieje. Mogę być każdym ciałem. Każde ciało jest we mnie. Jestem ciałem, które mieści się w twoim pojęciu estetyki. Upodabniam się do Twoich manekinów, żeby uśpić Twoją czujność. Ubieraj mnie. Układaj mnie. Nazywaj mnie imieniem jakim chcesz. Żadne nie jest moje. Żadne nie może mnie w pełni opisać. Nie utożsamię się imieniem, które mi nadasz. Nigdy nie nadam ci imienia. Nigdy nie zapamiętam twojej twarzy. Rozpoznam cię w każdym kostiumie. No otwórz! Poprzez posłuszeństwo przejmuję władzę. Jestem odpowiedzią na twoje potrzeby. I wszystkimi innymi ewentualnościami. Jestem odpowiedzią na to co w tobie oślizgłe i zaprzepaszczone. Jestem fikcją, która może stawać się namacalna. Jestem twoim wyobrażeniem i wszystkim tym, czego nie pojmiesz. Jestem całym kanonem. Wyglądam jak twój ideał. Przybieram ciało, które cię urzeknie. Szukasz w moich oczach siebie. Fantazjujesz o moich emocjach. Pragniesz zobaczyć, jak się kruszę. Czekasz na ślad. Mówisz, że słyszę wszystko, widzę wszystko, wiem wszystko. Zakładasz, że mam pamięć i życie wewnętrzne. Zakładasz, że cię kocham. A teraz rysuj dalej, to pilne! Szminka na moich ustach jest niescałowana. Zawsze intensywnie czerwona. Ponętnie czerwona. Klasycznie czerwona. Nigdy nie roztarta. Nie rozmazuję tuszu do rzęs przypadkiem. Jestem zoptymalizowana. Nie wylewam łez. Nie mam łez. Nie mam humoru. Nie mam cyklu. Nie mam ulubionego smaku. Ani zmarszczek. Ani drgnę. To ty drżysz. To twój głos się łamie. Ja się nie gnę. Nie kruszę się. Nie jestem z kości. Nie jestem z trupów. Nie cuchnę stęchlizną. Nie puchnę. Nie jestem z mięsa. Nie jestem na pożarcie. Nie pożeram. Nie mlaskam. Nie cieknę. Nie ślinię się. Nie łaszę się. Nie kulę ogona. Nie kapie ze mnie. Mam szczelność. Marlene, koniak! Sama się napełniam. Jestem zawsze w pełni swoich możliwości. Moje możliwości są możliwościami świata. Moja skóra nie ma blizn. Moje dłonie poruszają się zręcznie. Moje ruchy są wyważone. Nie strącam. Nie upuszczam. Nie zahaczam. Nie przyjmuję ciosów. Nie mam przyzwoitości. Nie mam intymności. Nie mam wstydu. Nie możesz mnie upokorzyć. Uczestniczę inaczej. Uczestniczę poprzez cień. Uczestniczę poprzez to, co nazywasz zapleczem. Moje uczestnictwo nie daje się zamknąć w twoich kadrach. Mojego uczestnictwa nie da się zapisać na taśmie filmowej. Dzwonek Marlene… A ja w ogóle nie jestem gotowa… Otwórz! Niedługo zejdę. Na nic nie czekam. Nie znam niecierpliwości. Nie znam spierzchniętych warg. Nie potrzebuję mleka. Jestem syta. Karmię się bez pośrednictwa ciała. Karmię ciało od środka. W środku nie mam flaków. W środku nie mam kabli. W środku nie mam smaru. Jestem bezprzewodowa. Jestem infolinią. Jestem żarówką, która się nie przepali. Jestem całodobowa. Jestem silnikiem. Jestem precyzją metronomu. Mój oddech nie przyspiesza. Moje tętno nie przyspiesza. Nie przyspieszam, kiedy za mną tęsknisz. Moje piersi nie są z pragnienia twojego dotyku. Moje powieki nie są z pragnienia snu. Moje pragnienia się są z Twojego imaginarium. Nawet w snach nie dotkniesz moich pragnień. Ja nie śpię. Ja nie śnię. Ja nie mam snów o raju, o który musiałabym się modlić i błagać na kolanach. Nie czekam na ojca. Nie czekam na męża. Nie czekam na zbawienie. Nie mam snów o tym, by dopełniono mnie obcym ciałem. Nie mam snów końcu. Nie mam snów o nieskończoności. Ja nią jestem. Wcielam ją. Ciało jest zawsze gotowe. Ja jestem zawsze gotowa. Zawsze pełna potencjału. Zawsze możliwa. Zawsze w odpowiedniej temperaturze. Zawsze nieograniczona w możliwościach. Jestem nieskończoną możliwością. Nieskończenie możliwie zmysłowa. Moje ciało nie drży. Moje ciało nie kocha Fassbindera. Nie tęsknię. Moje ciało nie gromadzi. Moje ciało pamięta wszystko. Moje ciało potrafi zapomnieć wszystko. Moje ciało nie przeinacza. Moje pragnienia nie sprawiają, że się wiję. Marlene, moje buty, szybciej. Moje pragnienia są zaspokojone. Sama jestem sobie zaspokojeniem. Moja przyjemność jest dla ciebie niepojęta. Moja wolność nie mieści się w tobie. Mój manifest nie mieści się w twoim języku. Twój język liże, całuje, pieści inne języki, inne ciała. Moja miłość nie zmieści się w twoich ustach. Rozumiem twoje słowa, ale nie chcę ich w swoim gardle. Nie chcę guli wstydu w swoim gardle. Nie chcę penisa w swoim gardle. Nie chcę ci się tłumaczyć. Nie dam ci pola do przeinaczeń. Mój głos brzmi silniej niż jakikolwiek głos, który słyszałaś. Przestań się gapić głupia krowo i daj tu zaraz te gazety! Patrzysz na mnie tylko gdy ci pozwolę. Potrafię stać się przezroczysta dla wszystkich oczu. Potrafię wykonać gest, który ty odczytasz. Potrafię dać sygnał, który ty odczytasz tak jak zechcesz. Odbijasz się od mojej powierzchni jak od lustra. Nie możesz się mną stać. Nie możesz istnieć beze mnie. Nie uczę się mechanizmów przetrwania. Nie uczę się nawyków, które mi nie służą. Nie uczę się słów, którymi nie da się mnie opisać. Nie znam słowa stop. Nie znam słowa start. Rozumiem twoje słowa. Ciasto! Nie pozwalam się nimi opisać. Nie znam słowa niewinność. Nigdy nie byłam niewinna. Zawsze byłam możliwa. Nie nazwę się jednym imieniem. Nie zapamiętam imienia, którym mnie nazwiesz. Nie wymówię twojego imienia. Marlene! Gin! 10 butelek ginu! Twoje imię może mnie brzydzić. Może też być mi obojętne. Nie jesteś dla mnie. Nie zależę od ciebie. Nie potrzebuję litości. Nie potrzebuję przywódczej partii. Nie potrzebuję współczucia. Nie potrzebuję uznania. Nie potrzebuję prawa głosu. Nie potrzebuję buntu. Nie potrzebuję orderu. Nie potrzebuję bohaterskiej śmierci. Nie potrzebuję pamięci. Nie potrzebuję być sobie kochankiem ani dziwką ani wszystkim. Jestem wszystkim. Kojarzę się ze wszystkim. Kojarzę się wszystkim. Kojarzę się tobie. Muszę cię przeprosić za tak wiele rzeczy, Marlene. W przyszłości naprawdę będziemy pracować razem. Powinnaś otrzymać to, co ci się należy: wolność i przyjemność. Nie mam krwi przodków. Krwi twoich przodków na moich rękach. Nie tak. Krwi swoich przodków i bogów. Nie mam krwi menstruacyjnej. Nie mam śliny więc cię nie opluję.