MATKA
Czy moja relacją z Mamą jest faktycznie moja, nasza? Czy może jest tak bardzo zasypana przez teorie psychoterapeutyczne, że widzę już tylko matko podobny obraz, który ledwo się przebija przez kulturowo zespawane okulary z setek naukowych i pseudonaukowych teorii? Gdzie jest nasza prawda tej relacji? “Matka” to próba odgruzowania relacji Matki i Syna. To próba znalezienia prawdziwych połączeń, dzięki którym można będzie ją zbudować na nowo i na własnych warunkach.

 

Bohater  – P

Matka  – H/M

Terapeuta/Terapeutka – T

 

 

I

Ciało leżące na scenie. bokiem do widowni, słabo oświetlone.

 

Moja matka umarła. O 6:00 we wtorek.

Matka umarła. O 13:20 w środę.

O 21:21.

 

strach. pustka. ulga.

 

Wyjątkowo mocno chciała umrzeć o 21:37,

 

Lęk przed śmiercią. Podskórny. Zakłamujący.

 

Mój? Jej?

 

Zaciśnięte usta, spięte ramiona, skulone ciało. zaciśnięta krtań,

 

sztywna szyja, wzdęty twardy brzuch, twarde, napięte uda.

 

Ciężko mi oddychać.

 

Nadal żyje w moich myślach, krwi, moich grymasach i odruchach.

 

Powinna umrzeć, zamknąć za sobą drzwi, jak wielokrotnie obiecywała, kiedy rozsypane klocki lego leżały na podłodze, a ja 4,5,6, 10, 12, 15, 17 letni szukam w jej twarzy najmniejszego cienia radości, mikroskopijnego ruchu, śladu przyjemności, który dałaby mi nadzieję, cień poczucia bezpieczeństwa, poczucia wartości. Uczuć, których nie znam.

 

Matka.

 

Mogła przecież wyjść i nie obiecywać tyle razy, że zostanę sam i już nie wróci, że mogłem nie być jej dzieckiem (ojciec w to w ogóle nie wierzył), że zabierze mnie baba jaga, jak będę niegrzeczny, że się wstydzi przed ludźmi, że ojciec mnie nie poznawał kiedyś, ona nie poznaje mnie teraz, że sobie nie poradzę, a ja słyszałem tylko, że jestem nikim, bez właściwości, bez osobowości, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Mogła powiedzieć swoje ulubione “nie jestem twoim gówniarzem” i po prostu wyjść.

 

Albo się uśmiechnąć, pogłaskać mnie po głowie i powiedzieć: nic się nie stało, sprzątnijmy to razem.

 

Ale wraca – ciągle wychodzi i wraca, w wiecznym ruchu, wiecznym napięciu i niepokoju, w ten sposób zamienia moje życie w fale ucieczek i powrotów, przeprosin i wyrzutów, przytuleń i odepchnięć – nadziei i lęku.

 

Znowu coś spieprzyłem i tylko ta ostatnia miałka chwila będzie tym ostatnim wspomnieniem z jedyną osobą, którą być może naprawdę kocham. Czy może kochałem?

 

Nie pamiętam nawet, gdzie są te numery kont i kart kredytowych, o których mówiłaś, ale pamiętam ten ton, ten wyraz twarzy – strach przed utratą, wizja nagłej samotności i sieroctwa uniemożliwiają mi słuchanie twoich słów.

 

Jej głos, jak dzwonienie w uszach, odbiera mi możliwość myślenia, paraliżuje mnie. Słyszę go, brzmi nieustannie w moich uszach.

 

Matka.

 

Niespełniona obietnica, jedyna miłość. Wiecznie wyglądana i nieziszczona samotność.