OPIS ZASOBU
Dramat o "niewystarczająco dobrym cierpieniu", o "miękkiej" formie egzystencjalnego bólu, który, jak się okazuje, nie zasługuje na społeczną empatię i współczucie. "Wystarczająco dobre cierpienie" dla społeczeństwa to cierpienie związane z chorobą, utratą bliskiego, biedą. Depresja, jedna z najczęstszych chorób cywilizacyjnych, okazuje się być czczym wymysłem, rezultatem naddatku dóbr i samoświadomości.


OSOBY:

PYTIA
JO
TAMTA
MATKA
DZIENNIKARKA
ON


Pytia

Dziś w sklepie jakaś młoda dziewczyna podeszła do mnie i powiedziała: ale pani młoda, taka młoda jak ja. Tak, odparłam, nie ulega wątpliwości, jesteśmy tak samo młode, pani i ja i może jeszcze parę dziewczyn w tym sklepie, o, tamta na przykład.
Tak, odparła, ale ona nie podeszła do pani i nie zagadała, jak ja zagadałam, więc lepiej niech się pani nie rozprasza, pogadajmy we dwie, skoro tamta nie chce.
Skąd pani wie, pytam jej, skąd pani wie, że ona nie chce?
Więc co mam zrobić, zapytała biedna młoda dziewczyna, którą do mnie podeszła. Zaprosić ją do nas?
No jasne! Ona ma przecież blade pojęcie o tym, jak się prowadzić, żeby się nie dać zabić i pogrzebać, nic nie wie o świecie, jak przyjdzie co do czego, to wpadnie w panikę, no bo co ja mam, pomyśli sobie wtedy, w takiej sytuacji zrobić? Do matki po radę nie pójdę. No już! Biegnij za nią, bo płaci i zaraz wyjdzie i zniknie nam z oczu!
No i zniknęła mi sprzed nosa ta młoda dziewczyna i poszła gonić tamtą. Przez jedną krótką chwilę myślałam, że może spieprzę, schowam się za regałem z chlebem, bo przecież tak boleśnie i nieznośnie nie mam im nic do powiedzenia, a one będą chciały, żebym im coś powiedziała, wszyscy chcą, żebym im coś powiedziała i coś sobą zareprezentowała, ale przecież ja jestem jeszcze za młoda, niechże już Pytia przyjdzie szybciej, niechbym się miała nawet przedwcześnie postarzeć i posiwieć jak gołąbek, ale przynajmniej miałabym im coś do powiedzenia, no nie? Opanowałam jednak panikę, w ostateczności mogę im powiedzieć, jaka jest prawda, że te wszystkie informacje o mnie są jeszcze przedwczesne, za prędko trafiły do obiegu, myślę, że wieść o mnie powinna się ponieść nieco później, powiedzmy dwadzieścia lat później, ale co zrobić? Skoro już się poniosła, to nie chowam głowy w piasek i robię wszystko, co mogę, żeby jakoś sprostać temu zadaniu, ale niechże mają też dla mnie wyrozumiałość, jeśli nie rozwiążę ich poważnych problemów ot tak, za jednym zamachem, jeśli to trochę potrwa, a może nawet póki co się nie spełni. Tak uspokojona postanowiłam wyjść, ze sklepu, one już na mnie czekały, na ławeczce przy chodniku. Popalały papieroski.

Jo
Pytia jedzie rowerem przez ciemne i zaśnieżone miasto, ma pięćdziesiąt parę lat. Wszyscy doradzają jej włączenie świateł. Jest zmrok i pada śnieg. Kto w taką pogodę jeździ rowerem? Nie powinna wystawiać cery na mróz.
Doradzają jej, żeby włączyła światła, rady są ostre i obłędne. Samochód zatrzymuje się z piskiem opon, ktoś w środku otwiera okno i krzyczy do mnie: dziewczyno, gdzie światła, życie ci niemiłe?
Życie ci niemiłe?, zawołał jakiś on, obcy.

Pytia

Te spotkania dręczą mnie, dręczą mnie spotkania bez uczucia i pointy, spotkania, w których nie poznaję żadnych imion i w których czasu jest tak mało, że choćbym bardzo chciała, nie potrafię zapamiętać twarzy. Myślę sobie, co będzie, jeśli spotkam tego człowieka raz jeszcze i go nie rozpoznam, co będzie? Czy przejdziemy obok siebie bez żadnego pozdrowienia? Wiem, że mnie nie znosisz, w końcu jeżdżę bez świateł i jestem dla ciebie przeszkodą na drodze, a może strachem, że we mnie wjedziesz i zabijesz i wyrzut sumienia zaciąży nad tobą i wgniecie cię w krzesło, no cóż. A jednak poznaliśmy się. Nawet powiedziałeś do mnie parę słów. Nawet powiedziałeś mi, co mam robić. Nie znałeś mnie, nie przedstawiłeś się i nie przywitałeś, a od razu powiedziałeś, co mam robić, że mam włączyć światełko rowerowe. Przepraszam bardzo, co ty sobie wyobrażasz?

Jo
Spotkaliśmy się, kiedy ja byłam młoda całkiem jeszcze, przed trzydziestką mniej więcej, trochę tylko po minionym ćwierćwieczu, ty byłeś albo byłaś trochę starsze, może nawet dziesięć albo piętnaście lat, więc kiedy Pytia was spotka, tym bardziej nie ma szans, byśmy się rozpoznali, a przecież poznaliśmy się, zetknęliśmy, powiedziałeś mi nawet wtedy, co mam robić, a teraz Pytia mówi innym, co mają robić, mówi młodym dziewczętom, takim jak ja, co mają robić.

Tamta
W mieszkaniu, w bloku, Jo pojękiwała na nas z cicha, żebyśmy były cicho, żeby matka nie usłyszała, że sprowadza koleżaneczki do domu. Spytała, czy chcemy coś jeść, oczywiście powiedziałyśmy nie skądże znowu, nic do jedzenia, a ona odetchnęła z ulgą, chociaż nam w brzuchach burczało.