OPIS ZASOBU
! Skrajnie anarchistyczna sztuka nadmaterialna.
Artysta powinien być jednostką bezstronną, apolityczną, a nawet aspołeczną, bezustannie dążącą do maksymalnego wyzwolenia spod okowów systemów wychowawczych, politycznych i religijnych, co ma na celu zagwarantowanie jak najszerszego spektrum widzenia i skrajną obiektywizację jego postrzegania. Tylko tą drogą dotrzeć można do najgłębszych rejonów i rejestrów szeroko rozumianej ludzkiej i nadludzkiej świadomości, nazywanej przez nas „esencją bytu”. Wierzymy, iż dążenie do uzyskania tego stanu ma kluczowe znaczenie w procesie twórczym, gdyż właśnie na tym i wyłącznie tym polu „esencji bytu” uprawiać można to, czego owoce zyskują zasłużone miano Dzieł Sztuki.
! Zaszczytne poświęcenie.
Bezstronność, apolityczność i aspołeczność Artysty nie są w naszym rozumieniu i bynajmniej nie powinny być przejawem apatii, bierności, egoizmu czy postaw nihilistycznych w sensie egzystencjalnym, (albo, co gorsza, autodestrukcyjnych). Wręcz przeciwnie, wybór niemal męczeńskiej drogi „outsidera” jest aktem poświęcenia dla społeczeństwa – wzięcia na barki odpowiedzialności za dbałość o ową „esencję”, której kondycja poprzez wrażliwość (a raczej nadwrażliwość) artysty manifestuje się w języku, czy może lepiej przestrzeni, wymiarze w jakim przemawia on do świata, czyli poprzez Sztukę.
! Autonomiczne pole unikalnej wolności.
Szeroko rozumiana wolność Artysty jest absolutnym fundamentem dla procesu twórczego. Artysta musi zdawać sobie sprawę z istnienia literalnego prawa i ograniczeń, jakie ono nakłada, a także z uwarunkowań kulturowych i religijnych społeczeństwa w jakim żyje i w tym kontekście w sposób świadomy, radykalny, acz nie prowokacyjny tworzyć własny, unikatowy system wartości. System ten ulegać powinien bezustannej kontroli i aktualizacji, a dziać musi się to pod wpływem nieustającej samokrytyki i samodyscypliny, swoistej auto-wiwisekcji. Artysta musi być świadomy i odpowiedzialny za wszelkie podejmowane działania, inaczej skazuje siebie, jak i, co gorsza, posiadany talent na ryzyko zniewolenia czy unicestwienia.
! Pogarda otwartej wojny.
Trwanie w zastygłych strukturach, obudowywanie się nawet najwznioślejszymi w swoim odczuciu ideami, sloganami czy teoriami zawsze skutkuje opowiedzeniem się po jakiejś ze zwalczających się stron, co pozbawia trzeźwego spojrzenia z dystansu, prowadzi do zniewolenia w ramach danego nurtu myślowego i w konsekwencji do utraty kontaktu z „esencją”. Mówiąc krócej, Artyście bliżej być powinno do mediatora czy niemego obserwatora społeczeństwa niż zwolennika którejś ze zwaśnionych opcji, gdyż tylko taka postawa jest gwarantem niezachwianej wolności, a co za tym idzie, nieskażonej samym sobą wolności wypowiedzi.
W przypadku, gdy wolność Artysty zagrożona jest przez inwazyjne czynniki zewnętrzne, takie jak władze państwowe, religie czy przez nieuświadomione społeczeństwo, Artysta sam musi podjąć decyzję o dalszych działaniach i wziąć za nie pełną odpowiedzialność. Pamiętać należy jednak, by (przynajmniej we własnym odczuciu) nie stać się w takiej sytuacji stroną konfliktu, nie dać wciągnąć w wyniszczającą walkę, lecz trwać na pozycji obronnej, stawić bierny opór. Podjęcie rękawicy i toczenie otwartej wojny jest zaprzepaszczeniem idei wolności i w ten sposób stawia Artystę na z góry przegranej pozycji – oponenta bardziej doświadczonego i liczniejszego wroga, wyczerpuje jego siły przerobowe i zaburza rolę pośrednika pomiędzy „esencją” a wymiarem rzeczywistym.
! Pozytywny efekt uboczny – reakcje społeczne.
Tworzenie własnego systemu wartości, czyli poszerzanie pola artystycznej wolności odbywać się powinno, jak zaznaczono powyżej, w kontekście istniejących praw, co nie oznacza, że w całkowitej opozycji do nich. Jeśli spojrzenie Artysty pomaga społeczeństwu w realizacji wzniosłych celów, jak na przykład w zwiększeniu komfortu życia bądź lepszemu zrozumieniu jakiejś jego części, jest to dowód na skuteczność artystycznego procesu. Lecz jest to tylko i wyłącznie pozytywny efekt uboczny, wynikły z prawidłowego odczytania kondycji „esencji” przez Artystę i przekazania dalej jej stanu poprzez Sztukę. Artysta unikać powinien wszelkiego rodzaju pokus do manipulacji społeczeństwem, działania wyrachowanego, obliczonego na konkretny efekt. Traktowanie sztuki jako tuby politycznej, narzędzia w osiąganiu prywatnych celów, itp. podobnym jest zepsutej religii, gdzie wyświechtane rytuały i regułki o Bogu służą wyłącznie władzy i bogactwu stanu kapłańskiego.
Artysta z fanatycznym uporem powinien manifestować swe spojrzenie, jeżeli tylko jest przekonany o jego słuszności i działa w zgodzie z własną wrażliwością, lecz nigdy nie próbować być mądrzejszym od samego siebie (sic!). Nawet (a może szczególnie) w przypadku bycia „złym prorokiem”, gdyż w ten sposób zabiera Sztuce jej bardzo istotną funkcję – spojrzenie przewidujące.
! Pozytywny efekt uboczny – pieniądze.
Artysta jest więc typem męczennika, który z równym uporem i pokorą służy Sztuce w dobie wielkiej prosperity jak i skrajnego ubóstwa. Podobnym jest szczerze oddanemu kapłanowi, który potrafi wznosić modły zarówno w drewnianej kapliczce jak i przepychu złotej świątyni. Twierdzimy, że Artysta, jeśli jest nim naprawdę, posiada w sobie pierwiastek, a może zmysł, który odróżnia go od reszty społeczeństwa, a który uniemożliwia mu wygodne, bezproduktywne życie. Jest więc jednostką silnie naznaczoną, a jedyna droga, która potrafi go egzystencjalnie nasycić (jaką jest poddanie się procesowi twórczemu) nie jest przejawem jego wolnej woli, lecz wyborem silnie zdeterminowanym przez czynniki zewnętrze. Czym one są – wynikiem takiego czy innego wychowania, kombinacją genów, urazem psychicznym czy boskim błogosławieństwem – nie jest dla nas sprawą istotną i wszelkie spory na tym polu oddajemy raczej nauce, w której kompetencjach leży wydawanie osądów tego typu, czy religii, która od zarania dziejów zna prawidłowe odpowiedzi na każde pytanie.
Wracając do sedna: jako osobny wymiar powinna być sztuka od pieniędzy niezależna, traktująca je jako narzędzie pozyskania materiałów, personelu czy warsztatu, lecz nigdy odwrotnie: sztuka widziana jako narzędzie pozyskiwania pieniędzy traci owe miano na rzecz zawodu i w efekcie, co nieuniknione, swą unikalną jakość.
Nie oznacza to bynajmniej pochwały ubóstwa. Sztuka, która w efekcie ubocznym przynosi zyski ma dodatkowy atut, jakim jest zapewnienie swemu „wysłannikowi” czy „pośrednikowi” (wy)godnej i dostatniej egzystencji, możliwości niezagrożonego rozwoju intelektualnego, itp., co może, lecz nie musi, skutkować poprawą jakości tworzonych przez niego dzieł. Nigdy jednak Artysta nie powinien dać się zwieść owym dodatkowym przywilejom, umieszczając je na piedestale, i uzależniać od nich swojej działalności lub, co gorsza, na ich podstawie budować swojej tożsamości. Tym artystom, którzy widzą sprawę inaczej, spieszymy z radą: bardziej opłacalny jest zawód bankiera.
! Sztuka Esencjonalna ma prawo być nierozumianą.
Droga najwyższego poznania w Sztuce, a co za tym idzie – „wyhodowania” Dzieła Sztuki, osiągnięta być może jedynie poprzez konsekwentne i rzetelne trwanie w kontakcie z „esencją” w procesie twórczym. Jeśli takowy kontakt zostaje nawiązany, Artysta powinien uznać za rzecz drugorzędną reakcje otoczenia. Naturalnie, jako jednostka cechująca się inteligencją i intuicją zdawać sobie musi sprawę, iż niektóre działania, takie jak ustępstwo, zaniechanie konfliktu czy unikanie niezamierzonych prowokacji może zbawczo działać na proces twórczy, chroniąc go i pozwalając mu na dalszy rozwój, co jest oczywiście sprawą priorytetową. W żadnym wypadku jednak nie należy porzucać słusznie obranej drogi, rezygnować z podążania za dostrzeżonym światłem otwartych drzwi tylko z powodu braku poklasku czy zysków. Sztuka, której egzystencja zależna jest od powodzenia lub niepowodzenia na gruncie tak zwanego sukcesu podobna jest Bogu, którego bytność zależy od obecności wiernych i ich datków. Wierzymy, iż faktyczne Dzieła Sztuki prędzej czy później zawsze wychodzą na światło dzienne. Jeśli jeszcze za życia Artysty, świadczyć to może jedynie o jego aktualności, lecz jeśli po śmierci – o zdolnościach wieszczych. Wartościowanie tych ról i zapatrywania na nie są sprawą indywidualną.
! Artysta jedynym źródłem inspiracji dla własnej Sztuki.
Źródłem artystycznych inspiracji powinien być tylko i wyłącznie artysta sam dla siebie, z całym „dobrodziejstwem inwentarza”. Naturalnie, własne wnętrze, z którego Artysta czerpie, uzupełniane i wzbogacane być musi przez spuściznę poprzedników, gdyż w przeciwnym razie Sztuka nie ma możliwości pełnego rozwoju i rozkwitu, a jedynie boksuje w miejscu. Wytwarzanie wszystkiego od nowa przez jednostki choćby najszlachetniejszej wrażliwości jest próbą karkołomną i na swój sposób niemożliwą. Dlatego przejmowanie dorobku innych jest dla właściwego odbierania „esencji” niezbędne. Dziać się to jednak powinno na tej samej zasadzie, na której Artysta tworzy swą wspomnianą moralność i system wartości, to znaczy – na przejmowaniu myśli cudzej z czujnością i krytyką, wchodzeniu z nią w nieustanny dialog i przepuszczaniu przez własne, unikatowe filtry.
O ile w ustosunkowywaniu się do Sztuki już istniejącej nie znajdujemy niczego niepokojącego, o tyle na najwyższą pogardę zasługują wszelkie próby bezmyślnego kopiowania Dzieł, tworzenia jałowych plagiatów i pół-plagiatów, oraz żałosne próby dorównania mistrzom w ich dokonaniach. Kolejna zła wiadomość: innej drogi do dorównania mistrzom nie ma, niż stanie się jednym z nich. A to możliwe jest tylko poprzez pokorną naukę i dialog, nigdy przez bezmyślną kalkę, lub jeszcze gorzej, bezmyślną krytykę.
! Absolutna dowolność formy i estetyki.
Stanowczo sprzeciwiamy się wszelkim próbom narzucania jedynej słusznej konwencji, estetyki czy formy Dzieł, jak również podążaniu za tak zwaną modą. Język, jakim przemawiać chce Artysta, powinien być tylko i wyłącznie jego osobistym wyborem. Wierzymy, iż wszystkie dziedziny Sztuki, a także powstałe z nich hybrydy są tylko inną formą wyrażania tej samej „esencji”, a co za tym idzie, nie jest możliwe ich wartościowanie na poziomie materialnym. Sztuka esencjonalna nie przywiązuje większej wagi do postaci dzieła, podobnie jak poezja do języka, w jakim jest pisana.
! Pochwała pokory.
Artysta powinien bezustannie czuć niezaspokojenie, niewystarczalność swoich działań. Pokora wobec sztuki jest wyznacznikiem jej prawdziwego „wysłannika”. Artyści sądzący, iż ich sukcesy komercyjne i posiadanie ponadprzeciętnej wiedzy w jakiejś dziedzinie jest argumentem za pogardą dla innych, tracą to miano na rzecz zwykłych wyzyskiwaczy i stręczycieli. Pogardzamy wszelkimi formami pretensjonalizmu, poczuciem wyższości i arogancją Artystów, uważając to za przejaw niedojrzałości i niezrozumienia powierzonej sobie funkcji.
Artysta nieustannie powinien czuć się jak na wahadle, bujającym się naprzemiennie pomiędzy pokorą, zrezygnowaniem, samokrytyką a uczuciem kontaktu z geniuszem, wyższym poznaniem i ekstazą. Musi płacić cenę bycia poza wygodnym ogółem w zamian za nie znajdującą porównania możliwość kontaktu z „esencją”. Artysta nie może rościć sobie prawa do spokojnego, układnego życia. Może jedynie starać się je godzić ze swym przeznaczeniem, chronić, uciekać do niego jak wieczny żeglarz do przystani, lecz pokornie znosić bezmiar oceanu, na którym dryfuje.
Wierzymy, iż nikomu, kto czuje opisywane powołanie, więcej tłumaczyć nie musimy. A tym, którym jest obce, wytłumaczyć nie zdołamy.
! Post Scr!ptum. Artysta – to brzmi śmiesznie.
Postulujemy o przywrócenie utraconego statusu słowom Sztuka i Artysta, które stały się w dzisiejszym świecie szmatami do wycierania najbardziej niegodnych gąb, lub znalezieniu nowych, niezbrukanych określeń. Każdy gwiazdor jednego popularnego utworu (pożal się Boże) muzycznego czy kabaretowego najniższego sortu zapowiadany jest dziś przed występem jako Artysta, a nieudolne próby tworzenia tak zwanej „sztuki współczesnej”, wymagające od odbiorców solidnej nadinterpretacji i dużej dozy snobizmu nazywane Dziełami Sztuki. Uważamy to za uwłaczające faktycznym Artystom, którzy poza drogą totalnego poświęcenia dla Sztuki nie znajdują innego miejsca w świecie i jeśli nie mogą niczego poza tym, pragną zachować dla siebie chociażby stosowne określenie.
! Post Scr!ptum 2.
I choć zdajemy sobie sprawę z naiwności powyższego postulatu, pisanie go sprawiło nam nieopisaną przyjemność.