OPIS ZASOBU

Scenariusz czytania oparty na Pierścieniach Saturna W. G. Sebalda.

AKTOR NA WÓZKU siedzi na wózku inwalidzkim po prawej stronie, z przodu sceny, na kolanach trzyma czarny zeszyt w grubej okładce, za uchem ma ołówek. Ubrany jest w dżinsy, longsleeve i ciężkie zimowe buty w stylu Timberlandów. Co jakiś czas może wyjmować zza ucha ołówek i coś zaznaczać. W trakcie nagranych monologów może odrywać wzrok od kartek notesu. Wkłada zakładkę w odpowiednim miejscu za każdym razem, kiedy zamyka zeszyt.  

AKTOR UBRANY JAK KRUPIER stoi na środku sceny przodem do widowni przy stole z ruletką. Ubrany jest jak krupier w czarne spodnie, czarną kamizelkę, białą koszulę i muszkę. Ma wypastowane buty. Co jakiś czas może podrzucać kulkę do puszczania, albo poprawić coś na stole, może czesać włosy grzebieniem, wyjmowanym z kieszeni spodni, albo wycierać czoło chusteczką.  

AKTORKA NA ROWERZE stoi z tyłu sceny, dokładnie za DRUGIM AKTOREM. Ubrana jest w krótką spódniczkę i koszulkę bez rękawów, ma torebkę przewieszoną przez ramię, Na rowerze jeździ zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Co jakiś czas wyjmuje z torebki puderniczkę, pudruje się, wyjmuje szminkę, maluje usta, może zapalić cienkiego papierosa, ale nigdy go nie dopala. Może coś zjeść (banana, jabłko).  

AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI, jej wejście zaznaczone jest w odpowiednim miejscu. Jest ubrana w szare spodnie, białą koszulę i żakiet. W ręku trzyma czarną podkładkę.  

AKTOR, KTÓRY MÓWI MONOLOG MICHAELA HAMBURGERA, jego wejście zostaje odnotowane. Ubiór jest obojętny. Po monologu zostaje na scenie.  

Ważne, żeby dopóki nie rozpocznie się pierwsze nagranie, zarówno AKTORKA NA ROWERZE jak i AKTOR UBRANY JAK KRUPIER, stali zupełnie nieruchomo. 

Głos AKTORA NA WÓZKU: Dokładnie w rok po rozpoczęciu podróży zdarzyło się, że stanie niemal kompletnego bezwładu zostałem zawieziony do szpitala w Norwich, stolicy hrabstwa Suffolk, gdzie przystąpiłem do spisywania poniższych stronic. Zamieszkałem na ósmym piętrze, w osobnym pokoju z widokiem na niebo. Faktycznie tak było, bo z mojego pokoju nie było widać nic, poza bezbarwnym, choć niebieskim, kawałkiem nieba w ramie okna, co wyglądało jak abstrakcyjny obraz i tak też na to patrzyłem. Wielokrotnie nawiedzało mnie przemożne pragnienie, żeby wyjrzeć na zewnątrz, spojrzeć z bliska na tę – jak się obawiałem – na zawsze odebraną mi rzeczywistość. Otóż więc pewnego dnia, zrzuciwszy się z łóżka, po trosze bokiem, po trosze na brzuchu doczołgałem się do ściany i z radością himalaisty, który właśnie dotknął czubka Mount Everest, wspiąłem się po niej i zawisłem na parapecie w kurczowej pozycji istoty, która po raz pierwszy podniosła się z równej ziemi. Stałem więc oparty o parapet i patrzyłem na zewnątrz, nie mogąc sobie początkowo nawet uzmysłowić tego, że leżąc tam, gdzie teraz już nie leżałem, myślałem o tym, że przecież absolutnie nic nie ma prawa istnieć za murami mojego pokoju. Istniało, choć bardzo niewiele. Przechodniów o tej bladej godzinie prawie nie było, z wyjątkiem pielęgniarki, która akurat mijała żałosny skwerek przed podjazdem, śpiesząc na nocny dyżur oraz ambulansu z niebieskim sygnalizatorem na dachu, który zmierzał, w zwolnionym tempie biorąc zakręty, z centrum miasta do stacji pogotowia. Nie słyszałem jednak syreny. Słyszałem tylko wątłe podmuchy powietrza, a ilekroć ten odgłos ustawał, już tylko całkiem niemilknący szum we własnych uszach. 

 Zamyka zeszyt, zamyka oczy, śpi, zaczyna chrapać. Wibruje mu komórka, przebudza się, wyjmuje komórkę z kieszeni, wycisza ją, otwiera zeszyt. Komórkę zostawia na wierzchu.  

 Głos AKTORA NA WÓZKU: Był mocno pochmurny dzień, 

AKTOR NA WÓZKU: kiedy, w sierpniu 1992 roku, starym, aż po szyby zardzewiałym i upaćkanym smarami wagonikiem spalinowym, który kursował wtedy między Norwich a Lowesoft, pojechałem na wybrzeże.  

Włącza muzykę w telefonie, słychać From this moment z płyty Briana Eno Drawn from life. Odwraca się na wózku w stronę AKTORA UBRANEGO JAK KRUPIER. 

AKTOR NA WÓZKU mówi podjeżdżając do ruletki, zatrzymuje się obok niej: Nieliczni pasażerowi siedzieli w półmroku na wytartych siedzeniach koloru lila, wszyscy zwróceni w kierunku jazdy, możliwie daleko od siebie i w takim milczeniu, jakby jeszcze nigdy w życiu nie wydusili z siebie ani słowa. Przez większość czasu chwiejący się niepewnie na szynach wagonik sunął na jałowym biegu, bo w stronę morza droga niemal nieprzerwanie opada w dół. Tylko z rzadka, kiedy mechanizm napędowy wprawiano w ruch, czemu zawsze towarzyszył gwałtowny wstrząs całego nadwozia, słychać było zgrzytanie kółek, a potem znów toczyliśmy się z miarowym stukotem, mijając podwórka, ogródki działkowe, hałdy żwiru i składowiska. 

Wyłącza muzykę, zamyka zeszyt, wyjmuje z kieszeni żeton, obstawia. AKTOR UBRANY JAK KRUPIER kręci kołem fortuny, w tym samym momencie AKTORKA NA ROWERZE rusza. Zatrzymuje się, kiedy staje koło fortuny. 

AKTOR UBRANY JAK KRUPIER: Czarne wygrywają, czerwone przegrywają. Parzyste.  

AKTOR NA WÓZKU odwraca się w stronę widowni, otwiera zeszyt: Czasem, kiedy tak patrzę wokół, to wydaje mi się, że wszystko jest martwe. AKTOR NA WÓZKU przerzuca kilka stron. 

Głos AKTORA NA WÓZKU: Szedłem pustym peronem, po lewej stronie mając ciągnące się na pozór bez końca marsze, po prawej, za niskim ceglanym murkiem, krzewy i drzewa parku. Nigdzie żadnego człowieka, którego można by spytać o drogę. Wokół nie było nikogo, ani żywego ducha, ani zawiadowcy stacji w lśniącej czapce mundurowej, ani sług, ani stangretów, ani zaproszonych gości, ani myśliwych szykujących się na polowanie, ani panów w niezniszczalnych tweedach, ani dam w eleganckich kostiumach podróżnych, ani bezdomnych psów, ani nawet smyczy po psach. Ani samochodów, ani wagonów, nawet na niebie nic nie było, po prostu nic nie było wokół.  

Włącza dalszą część tej samej płyty Briana Eno. Porusza się w fotelu do melodii. Wyłącza muzykę. Obraca wózek w stronę widowni. 

AKTOR NA WÓZKU: Minęła dobra godzina, nim dotarłem z Somerleyton do Lowesoft, na piechotę, wiejską drogą, mijając po drodze wielkie, rozsiadłe na równinie niczym warowne miasto więzienie Bludeston, gdzie zwykle odsiaduje karę około tysiąca dwustu aresztantów. Dochodziła już szósta. Na ulicach, długich bez końca, znowu nie było żywego ducha, a im bardziej zbliżałem się do centrum, tym bardziej przygnębiało mnie to, co widziałem. Na niektórych ulicach niemal co drugi dom wystawiony był na sprzedaż, przedsiębiorcy, biznesmeni i osoby prywatne grzęzną coraz bardziej w długach, nie ma tygodnia, by jakiś bezrobotny albo bankrut się nie powiesił, jedną czwartą ludności stanowią analfabeci, a końca tego stale pogłębiającego się procesu pauperyzacji nie widać. Znalazłem w końcu jakiś hotel, o ile można nazwać to tym słowem i od wystraszonej pani w recepcji wynająłem pokój, po czym zamówiłem kolację. Byłem jedynym gościem tego przybytku. Śmiem nawet twierdzić, że jedynym gościem od dawna, bo odgrzebana w chłodni ryba, na której panierowanym pancerzu, miejscami osmalonym płomieniem grilla, wygiął mi się nóż, nie pływała w oceanie chyba już od bardzo dawna. Niemało trudu kosztowało mnie, by przedrzeć się do wnętrza owego specjału, składającego się wyłącznie, jak się okazało, z twardej obudowy, toteż po zakończeniu tej operacji talerz mój przedstawiał okropny widok. Sos tatarski, który musiałem wyciskać z plastikowej tubki, zabarwił się w szarawo od zwęglonych okruchów tartej bułki, a sama ryba albo to, co miało nią być, walała się w stanie częściowej dewastacji pod trawiastozielonym angielskim groszkiem i resztkami lśniących od tłuszczu frytek. Od tego obrazu uwolniło mnie dopiero to, że w końcu sprzątnięto talerz ze stołu.  

Zamyka zeszyt, wraca na to samo miejsce, w którym zaczynał. Zasypia. Wchodzi AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI i staje dokładnie przed AKTOREM UBRANYM JAK KRUPIER 

AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI: Czas związany jest z Bogiem, wszechświatem i wszystkim, co ludzkie. Czas jest wszędzie i przenika wszystko: kosmos, układ słoneczny, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość Ziemi, społeczno-kulturowe istnienie. Od zarania ludzkości problem czasu przepajał wiedzę. Zajmował centralne miejsce w historii idei i zwyczajów kulturowych, ponieważ czasowy charakter istnienia konfrontuje nas z odwiecznymi, egzystencjalnymi pytaniami o życie i śmierć, pochodzenie i przeznaczenie. Czymże zatem jest czas? Wiemy, że zegar wskazuje czas, ale przecież go nie wyjaśnia. Żyjemy czasem i doświadczamy go na co dzień jako integralną część naszej egzystencji. Znamy go doskonale, a jednak znalezienie odpowiedzi, czym on jest, wydaje się niemożliwe. 

AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI siada na widowniAKTOR NA WÓZKU budzi się, włącza Sand mandala z płyty Kundun Philipa Glassa, podjeżdża do AKTORA UBRANEGO JAK KRUPIER, obstawiaAKTOR UBRANY JAK KRUPIER kręci kołem fortuny, w tym samym momencie AKTORKA NA ROWERZE rusza. Zatrzymuje się, kiedy staje koło fortuny. AKTOR NA WÓZKU wyłącza muzykę. 

AKTOR UBRANY JAK KRUPIER: Czerwone wygrywają, czarne przegrywają. Nieparzyste. 

AKTOR NA WÓZKU otwiera zeszyt, przerzuca kilka stron. Obraca się stronę widowni. Słychać odgłosy morza. 

AKTOR NA WÓZKU: W odległości trzech – czterech mil na południe od Lowesoft linia brzegowa zakreśla szeroki, lekko wygięty w głąb lądu łuk. Ze ścieżki, która wiedzie przez porośnięte trawą wydmy i niskie klify, widać w dole plażę poznaczoną ławicami drobnego żwiru, gdzie, jak już nieraz mogłem się przekonać, o każdej porze dnia i nocy oraz przez cały rok ustawione są szałasy z drążków, sieci, płótna żaglowego i brezentu. Ciągną się wzdłuż morza długim szeregiem i w dość regularnych odstępach.  

AKTORKA NA ROWERZE szybko, niemal na bezdechu: Ci, którzy obozują tu pod gołym niebem, nie zdążyli na wybrzeże przez dalekie kraje i pustynie. Są to ludzie z najbliższej okolicy, którzy starym zwyczajem z wędkarskich stanowisk obserwują nieustannie zmieniające się przed ich oczyma morze.  

AKTORA NA WÓZKU: Rzadko zdarza się, by któryś z nich nawiązał kontakt z sąsiadem, bo chociaż wszyscy nieprzerwanie patrzą na wschód i widzą, jak horyzont mierzchnie wieczorem i szarzeje nad ranem, i chociaż, jak sądzę, nurtują ich te same niepojęte uczucia, to przecież każdy jest całkiem sam i zdany tylko na siebie oraz na własny skąpy ekwipunek, a więc na przykład na nóż sprężynowy, termos albo małe tranzystorowe radio, z którego dobywa się ledwo słyszalny chrypliwy szmer, jakby gadały między sobą obtaczane przez fale kamyki.  

Wycisza się odgłosy morza. 

AKTOR NA ROWERZE: Jakimi drogami śledź podąża przez morze? 

AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI z widowni: Tego do dziś nie udało się ustalić. Przypuszczano, że o szlaku wędrówki decydują warunki świetlne i wiatr albo magnetyzm ziemski, albo nieustannie zmieniające się izotermy wody, ale żadne z tych domniemań ostatecznie się nie potwierdziło. 

Dłuższe milczenie. 

AKTOR NA WÓZKU: Gdy rybacy dostrzegą ławicę śledzi, do połowu przystępują zazwyczaj nocą, przy użyciu długich na dwieście stóp, zdolnych pomieścić niemal ćwierć miliona ryb sieci, które wyrabiano z grubego perskiego jedwabiu i farbowano na czarno, ponieważ jaśniejszy kolor płoszy śledzie. Siecią nie łowi się ryb, ale stawia się ją w wodzie niczym ścianę, o którą ryby tłuką się desperacko, aż utkną skrzelami w okach, a potem, przy wyciąganiu i zwijaniu sieci, co trwa prawie osiem godzin, duszą się. Większość śledzi po wyjęciu jest już martwa. 

Znowu słychać odgłosy morza. Krótkie milczenie 

AKTOR NA WÓZKU: Podszedłem na skraj urwiska, odchyliłem głowę, przykucnąłem bardzo powolnymi ruchami. Miarowo oddychałem. Nagle zdjęła mnie panika. W dole, na samym dnie, jak mi się wydawało, leżała para – mężczyzna, spoczywający na ciele innej istoty, z której widać było ugięte pod kątem, rozchylone nogi. W tej trwającej wieczność sekundzie, kiedy obraz mnie przenikał, wydało mi się, że stopy mężczyzny zadrgały, jak u człowieka dopiero co powieszonego. Leżał spokojnie i nieruchomo. Kobieta leżała tak samo jak on. Leżeli tak na podobieństwo wielkiego nieforemnego mięczaka, jakby jedno ciało, dwugłowy potwór morski, który z płytkim oddechem, wydobywającym się z nozdrzy, czeka końca. Wyprostowałem się i odszedłem, a później zacząłem zbiegać ze zbocza. Przystanąłem. Oto przede mną rozciągało się miasto Southwold. Czy rzeczywiście widziałem bladego potwora morskiego? – pytałem się w duszy. Wspomnienie tej niepewności prześladuje mnie do dzisiaj.  

Wycisza się odgłosy morzaAKTOR NA WÓZKU włącza muzykę (w dalszym ciągu Philip Glass), chwilę słucha, podjeżdża do AKTORA UBRANEGO JAK KRUPIER, obstawia. AKTOR UBRANY JAK KRUPIER kręci kołem fortuny, w tym samym momencie AKTORKA NA ROWERZE rusza. Zatrzymuje się, kiedy staje koło fortuny. AKTOR NA WÓZKU wyłącza muzykę, odwraca się do widowniKrótka pauza. 

AKTORKA NA ROWERZE udaje odgłosy bitwy. 

AKTOR NA WÓZKU: Flota holenderska wynurzyła się z zalegających nad morzem oparów i otworzyła ogień do zgromadzonych w zatoce okrętów angielskich. Mieszkańcy Southwold pośpieszyli na brzeg i stamtąd śledzili niezwykłe widowisko. Dłońmi osłaniając oczy przed oślepiającym słońcem, musieli widzieć, jak okręty wykonują na pozór bezładne ruchy, a lekki wiatr północno-wschodzi wydyma żagle, które potem przy trudnych manewrach znów opadają. Z tej odległości zapewne nie można było dostrzec ludzi, nawet holenderskiej i angielskiej admiralicji na mostkach dowodzenia. Później, kilka wysmołowanych już kadłubów spłonęło aż po linie zanurzenia. Wszystko spowił gryzący, żółto-czarny dym, kłębiący się po całej zatoce, co uniemożliwiało dalszą obserwację działań bojowych. Nawet renomowani malarze nie zdołaliby za pewne oddać nawet części tego ogromu zniszczeń, jaki mógł dokonywać się tam, gdzie zginęły setki żołnierzy – na samym „Royal James” niemal połowa liczącej tysiąc ludzi załogi. Nigdy nie ustalono, kto ostatecznie odniósł zwycięstwo w tej prowadzonej celem wymuszenia korzyści gospodarczych wojnie w zatoce Southwold. Uchodzi jednak za pewnik, że to właśnie tu zaczął się upadek Holandii i trwające wieki panowanie brytyjskiej floty. Czy aby przebyć amfilady snu, potrzeba więcej, czy mniej rozsądku, niż zabieramy ze sobą do łóżka? 

AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI staje w tym samym miejscu, co poprzednio: W 1632 roku Rembrandt namalował Lekcję anatomii doktora Tulpa. Obraz ten powstał jako upamiętnienie publicznej sekcji zwłok – jednej z tych, których w tamtych czasach dokonywano każdego roku w Amsterdamie. Pokazy takie były w owym czasie popularne w całej Europie i gromadziły – poza ludźmi związanymi z medycyną – wiele żądnych wrażeń osób. Na płótnie przedstawiona jest sekcja zwłok złodzieja Adriaana Arisza przeprowadzona przez Nicolaesa Tupla (do publicznych sekcji używano zazwyczaj ciał zgładzonych przestępców; Arisz zaś był sądzony za kradzież płaszcza, ale jako recydywistę skazano go na karę główną). Obraz ten przedstawia doktora Tulpa, tłumaczącego widzom szczegóły anatomicznej ludzkiej ręki. Osoby przypatrujące się sekcji to wysoko postawieni mieszkańcy Amsterdamu. W głębi obrazu widnieje podpis artysty: Rembrandt f 1632. Świadczy to o tym, że był już wtedy świadomy swojej wartości jako artysty. Dodając do swojego imienia literę f (od łacińskiego fecit), jak podpisywali się tylko wielcy mistrzowie Tycjan, Rafael, Leonardo da Vinci, czy Michał Anioł ustawia swoje nazwisko w tym panteonie. Obraz nie jest jednak realistycznym przedstawieniem sekcji zwłok. W rzeczywistości rozpoczynano ją z reguły od brzucha, nigdy od ręki. Malarz chciał w ten sposób uzyskać efekt nieco mniej dramatyczny. 

AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI siada 

AKTOR NA WÓZKU: Dzisiaj nasze ciała są jeszcze piękne, ale jutro będą żerem dla robaków i anatomów, chcących się przedrzeć do wnętrza naszych ciał. Czy dusza ma prawo istnieć? 

AKTOR NA WÓZKU włącza utwór Batman z płyty Johna Zorna Naked city i zaczyna w jego tempie jeździć po scenie (jeżeli trudno będzie jeździć na wózku, może z niego wstać i jeździć z nim). Zatrzymuje się po prawej od AKTORA UBRANEGO JAK KRUPIER i wyłącza muzykępo czym zasypia. Budzi go wibracja telefonu, wycisza telefon, obstawia na ruletce. AKTOR UBRANY JAK KRUPIER kręci kołem fortuny, w tym samym momencie AKTORKA NA ROWERZE rusza. Zatrzymuje się, kiedy koło fortuny staje. 

AKTOR NA WÓZKU odwraca się do widowni: Mały samolot o napędzie śmigłowym kursujący między Amsterdamem a Norwich wznosił się najpierw w kierunku słońca, a potem skręcił na zachód. Pod nami rozpościerał się jeden z najgęściej zasiedlonych regionów Europy, niekończące się linie szeregowych domków, potężne miasta satelickie, business parks i lśniące szklane wieże, które wydawały się dryfować jak wielkie czworoboki kry lodowej na wykorzystanym do ostatniego zakątka terenie. Autostrady, szlaki wodne i tory kolejowe biegły prostymi liniami i łagodnymi łukami wśród pastwisk, parcel leśnych, basenów i zbiorników retencyjnych. Na jednolitej tkaninie wyróżniała się, jako pozostałość dawnych czasów, posesja okolona wysepkami drzew. Widziałem, jak cień naszego samolotu przemyka śpiesznie nad żywopłotami i parkanami.  

AKTOR NA WÓZKU zamyka zeszytzasypiaPo chwili AKTOR UBRANY JAK KRUPIER podchodzi do niego, zabiera mu zeszyt, wraca na swoje miejsce, przerzuca kilka stron od zaznaczonego miejsca. 

AKTOR UBRANY JAK KRUPIER: Wokół wsi i miast rozpościerały się pustynie pyłu, ponad którymi coraz to majaczyły złudne obrazy dolin rzecznych i okolonych drzewami jezior. O brzasku, gdy szelest uschłych na gałęziach liści wdzierał się w płytki sen, wydawało się niekiedy, przez ułamek sekundy, nim wiedza znów zatriumfowała nad pragnieniami, że zaczyna padać. 

AKTOR UBRANY JAK KRUPIER przerzuca kilka stron: 14 listopada 1908 roku o zmierzchu albo, jak powiadano, w porze koguta Guangxu zmarł w mękach. W chwili śmierci miał trzydzieści siedem lat. Przerzuca kilka stron.  

AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI staje tam, gdzie wcześniej: Negowanie czasu, jak czytamy w traktacie o Orbis Tertius, należy do głównych zasad filozoficznych Tlonu. Zgodnie z tą zasadą przyszłość rzeczywista jest tylko w formie naszych obecnych obaw i nadziei, przeszłość tylko jako wspomnienie. Według innego poglądu świat i wszystko, co na nim teraz żyje, stworzono zaledwie przed paroma minutami, razem ze złożoną i iluzoryczną prehistorią. Trzecia doktryna opisuje naszą Ziemię jako ślepy zaułek w wielkim mieście Boga, jako camera obscura zapełnioną niezrozumiałymi obrazami albo jako mgławicę wokół jakiegoś lepszego Słońca. Przedstawiciele czwartej szkoły twierdzą znowu, że cały czas już upłynął, a nasze życie jest zaledwie mierzchnącym odblaskiem bezpowrotnie minionego zdarzenia. Faktycznie nie wiemy, ile swoich możliwych mutacji świat ma już za sobą i ile czasu, przy założeniu, że czas istnieje, jeszcze pozostało. Pewne jest tylko, że noc trwa znacznie dłużej niż dzień, jeżeli porównać indywidualne życie, życie w ogóle albo sam czas z systemem wyższego rzędu.  

AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI siada. 

AKTOR UBRANY JAK KRUPIER: Okolica jest tak pusta i bezludna, że ktoś wysadzony tu na ląd nie umiałby powiedzieć, czy znajduje się na wybrzeżu Morza Północnego, czy też nad Morzem Kaspijskim albo w zatoce Liandong. Przerzuca kilka stron. Ruszyłem wreszcie ku Dunwich. Szedłem niecałe pół godziny, nim w oddali zaczęły się blado rysować łupkowe i ceramiczne dachy oraz lesiste wzgórze. To Dunwich jest jedynie pozostałością po mieście zaliczanym w średniowieczu do najważniejszych miast europejskich. Wszystko runęło i leży, rozproszone na obszarze dwóch – trzech mil kwadratowych, pod warstwą piasku i żwiru na dnie morza. Szczytowy okres rozwoju Dunwich przypada na wiek XIII. Stocznie oraz handel drzewem przynosiły takie zyski, że można było podjąć wszelkie działania zabezpieczające miasto przed atakiem od strony lądu od żywiołom morza, nieustannie wgryzającego się w skalisty brzeg. Niestety, wszystko to okazało się niedostateczne i w noc sylwestrową 1285 roku sztorm dokonał tak strasznych spustoszeń w dolnym mieście i okolicach, że przez długie miesiące nie wiadomo było, gdzie przebiega granica między morzem a lądem. Kolejna katastrofa przyszła w 1380 roku, kiedy sztorm północno-wschodni, o sile orkanu, zbiegł się z wielką wodą. W kolejnych stuleciach wciąż na nowo dochodziło do podobnych inwazji, aż wreszcie ludność Dunwich pogodziła się z nieuchronnością tych procesów.  

AKTORKA NA ROWERZE podchodzi do AKTORA NA WÓZKU i budzi go, podchodzi do AKTORA UBRANEGO JAK KRUPIER i zabiera ma zeszyt, który oddaje AKTOROWI NA WÓZKU, po czym wraca na rower. AKTOR NA WÓZKU podjeżdża do AKTORA UBRANEGO JAK KRUPIER, obstawiaAKTOR UBRANY JAK KRUPIER kręci kołem fortuny, w tym samym momencie AKTORKA NA ROWERZE rusza. Zatrzymuje się, kiedy staje koło fortuny. 

AKTOR UBRANY JAK KRUPIER: Zero! Bank wygrywa. 

AKTOR NA WÓZKU wraca na miejsce, z którego zaczynał: Dotarłem wreszcie do miejscowości Middleton, gdzie chciałem odwiedzić Michaela Hamburgera. Było około czwartej. Na wiejskiej ulicy nie było prawie nikogo. Słychać szczekanie psówDomy sprawiały paskudne wrażenie, a ja szedłem sam, z kapeluszem w ręku i plecakiem na ramionach niczym wędrowny czeladnik. Wydawałem się sobie tak bardzo nie na miejscu, że wcale bym się nie zdziwił, gdyby naraz obskoczyła mnie hałastra uliczników. Ale nie o tym miałem opowiadać. Kończy się szczekanie psów. Otóż Michael miał trochę ponad dziewięć lat, kiedy w listopadzie 1933 roku razem z rodzeństwem, matką i jej rodzicami przybył do Anglii. Ojciec jego opuścił Berlin o wiele później. Był zresztą pediatrą, z tytułem profesorskim i w wieku przeszło pięćdziesięciu lat ponownie musiał składać egzaminy medyczne, aby móc wykonywać swój zawód w nowym państwie. W autobiograficznych notatkach Michael wspomina z jakim ogromnym, wewnętrznym cierpieniem przyszło mu się w milczeniu pogodzić z utratą parki falistych papużek dziadka. Nie tylko zresztą z tym przyszło mu się pożegnać. Utracił również grzywę pruskiego lwa, pruską bonę, kariatydy, podtrzymujące kulę ziemską, tajemnicze odgłosy ruchu ulicznego, pochodzące z Lietzenburgerstrasse, postękiwanie rur centralnego ogrzewania pod tapetą w ciemnym kącie, zapach ługu w pralni, grę w kulki w dzielnicy Charlottenburg, kawę zbożową, brukiew, tran i zakazane malinowe cukierki ze srebrnej puszeczki babci Antoniny oraz skórzane siedzenia w buicku dziadka, czy przystanek Hasensprung w dzielnicy Grunewald oraz wybrzeże Bałtyku, Heringsdorf, zagubioną w nicości piaszczystą wydmę i setki innych niemniej istotnych rzeczy. 

Wchodzi AKTOR, KTÓRY MÓWI MONOLOG MICHAELA HAMBURGERA: Gdy dziś patrzę wstecz na Berlin, widzę tylko czarnogranatowe tło i plamę szarości, gryzmoły rysikiem, niewyraźne cyfry i litery, jakieś B, jakieś z, jakieś v, zatarte i zmazane ścierką do tablicy. Niewykluczone, że to ślepe miejsce jest też powidokiem krajobrazu ruin, przez które brnąłem w 1947 roku, kiedy po raz pierwszy wróciłem do rodzinnego kraju, aby szukać śladów czasu, który mi się wymknął. Przez kilka dni chodziłem niczym lunatyk niekończącymi się traktami Charlottenburga, mijając fasady, za którymi nic nie było, wypalone mury i hałdy gruzu, aż pewnego popołudnia przypadkiem znalazłem się przy ocalałej od zniszczenia – bez sensu, jak mi się wydawało – kamienicy czynszowej przy Litzenburgerstrasse, gdzie kiedyś mieszkaliśmy. Czuję jeszcze ten chłodny powiew, który musnął mi czoło u wejścia do sieni, i pamiętam, że balustrada schodów z lanego żelaza, gipsowe girlandy na ścianach, miejsce, gdzie zawsze stał wózek dziecinny i w większości niezmienione nazwiska lokatorów na blaszanych skrzynkach na listy zrobiły na mnie wrażenie rebusu, który muszę tylko rozwiązać, aby okazało się, że to wszystko, co zdarzyło się od naszego wyjazdu, wcale się nie zdarzyło. Tak jak gdyby teraz zależało tylko ode mnie, jak gdyby wystarczył drobny wysiłek duchowy, by cofnąć bieg historii. Jeśli tylko zechcę babcia Antonina, która odmówiła wyjazdu do Anglii, mogła żyć dokładnie jak przedtem, przy Kanstrasse, jak gdyby wbrew otrzymanej przez nas wkrótce informacji Czerwonego Krzyża wcale nie zmieniła adresu, ale nadal troszczyła się o swoje złote rybki. Trzeba się tylko na chwilę skoncentrować, złożyć sylaby, a wszystko będzie jak było. Takie samo, niezmienione.  

Krótka pauza. 

AKTOR NA WÓZKU: Wszystko więdnie. Tylko zielsko rośnie dalej. Powój polny dławi krzewy, żółte korzenie pokrzyw pełzną pod ziemią, łopiany przerastają człowieka o głowę, plenią się rdze i roztocza, i nawet papier, na którym mozolnie układa się słowa i zdania, wydaje się powleczony białym nalotem mączniaka. Człowiek na próżno głowi się dniami i tygodniami. Gdyby ktoś zapytał, nie wiedziałby już, czy pisze dalej z nawyku, czy żeby zdobyć uznanie, czy dlatego, że niczego innego się nie nauczył, czy ze zdumienia nad życiem, z miłości do prawdy, z rozpaczy lub z oburzenia, i nie umiałby powiedzieć, czy od pisania robimy się mądrzejsi, czy wariujemy. Może każdy z nas gubi się tym bardziej, im dłużej pracuje nad własnym dziełem, i może z tego powodu skłonni jesteśmy mylić rosnącą złożoność naszej duchowej konstrukcji z postępem poznania, choć jednocześnie domyślamy się, że nigdy nie zdołamy pojąć imponderabiliów, które naprawdę przesądzają o naszej życiowej drodze. Dlaczego kogoś przez całe życie ściga cień Horlderlina? Jakimi obszarami czasu biegną linie powinowactw z wyboru i korespondencji? Dlaczego, zaraz za pierwszą wizytą w domu Michaela, poczułem, że kiedyś mieszkałem w jego domu? Może lepiej było wcale nie wyruszać w tę podróż. 

Krótka pauza. Przerzuca kilka stron. 

Głos AKTORA NA WÓZKU: Dziś, kiedy kończę przygotowywać tekst do tego czytania, jest dzień 4 marca 2014 roku. Imieniny obchodzą Adrian, Adrianna, Arkadia, Arkadiusz, Arkady, Gerard, Gerarda, Jakubina, Kazimierz, Leonard, Lucjusz, Łucjusz, Nestor, Piotr, Placyda i Witosław. Na Litwie odbywa się wileński jarmark odpustowy, mamy również Światowy Dzień Tenisa, a w Kościele Katolickim swoje święta mają bł. Hubert III, bł. biskup Jan Antoni Farina, św. Kazimierz Królewicz (katolicki patron Polski), bł. Matka od św. Ludwika i papież św. Lucjusz I. W 1836 roku koronowano Władysława II Jagiełłę, a w 1768 zawiązano zbrojny związek konfederacji barskiej, w 1928 odbyły się wybory parlamentarne, a w 1939 w sztabie głównym rozpoczęto pracę nad planem wojny z Niemcami. W 1941 anektowano w Polsce Volkslistę, przygotowaną przez III Rzeszę. W 1970 Zdzisław Marchwicki („wampir z Zagłębia”) zamordował swoją ostatnią ofiarę, a w 1979 Józef Glemp został biskupem diecezji warmińskiej. Tego samego dnia miał swoją premierę serial Rodzina Połanieckich w reżyserii Jana Rybkowskiego, a dokładnie 3 lata temu, w 2011 odbył się pierwszy pokaz Sali samobójców Jana Komasy. Rewolucja na Ukrainie trwa. I po co nam to wszystko? 

AKTOR NA WÓZKU zamyka zeszyt, włącza Te Souviens-Tu Jane Birkin z płyty Rendez-vous i zasypia. Ze sceny schodzi zjeżdża AKTORKA NA ROWERZE, a po niej schodzą AKTOR, KTÓRY MÓWI MONOLOG MICHAELA HAMBURGERA, AKTOR UBRANY JAK KRUPIER i AKTORKA UBRANA JAK WYKŁADOWCZYNI. Kiedy zaczyna się kolejny utwór z tej płyty, lub pod koniec Te Souviens-Tu, na scenę wchodzi AKTOR NA WIDOWNI i budzi AKTOR NA WÓZKU, coś mu szepcze do ucha, np.: Wszyscy już zeszli., po czym wraca na swoje miejsce. AKTOR NA WÓZKU wyłącza muzykę i zjeżdża ze sceny. AKTOR NA WIDOWNI, gdyby już miały pojawić się oklaski, powinien do nich wyjść. 

 KONIEC