na podstawie Zakonnicy Denisa Diderota i pop-kultury
Osoby:
ZUS-ANNA
MARKIZ O TRUDNYM FRANCUSKIM NAZWISKU
MATKA-MAMA-MAMUSIA
RZEKOMY OJCIEC
PRZEŁOŻONA NIBY MATKA
PRZEŁOŻONA PRAWDZIWA MATKA
MATKA PRZEŁOŻONA III
PRZEŁOŻONA PANI X
DOBRY ADWOKAT
SIOSTRA URSZULA
GRUPA ZAKONNIC – PRZEŚLADOWCZYŃ (PRZYNAJMNIEJ SZTUK TRZY)
ARCHIDIAKON CAŁKIEM SPOKO
SPOWIEDNIK OJCIEC W KLASZTORZE I
OJCIEC SPOWIEDNIK II
Na scenie szklany sześcian z drzwiami, będący celą ZUS-ANNY. Troszkę dalej znajduje się studnia, zrobiona z czegokolwiek. Nazwy poszczególnych scen-stacji powinny być wyświetlane na ścianie lub prezentowane przez którąś z zakonnic, tak, jak się prezentuje numery rund na meczach bokserskich.
Ciemność. W tle słychać piosenkę „I will Follow Him”, z wiecznie żywego filmu „Zakonnica w przebraniu” czy, jak kto woli, „Sister Act”. Zapala się światło i pewnym krokiem, niczym Whoopi Goldberg, wchodzi zakonnica ZUS-ANNA, a za nią MARKIZ O TRUDNYM FRANCUSKIM NAZWISKU.
MARKIZ O TRUDNYM FRANCUSKIM NAZWISKU (podchodzi do jakiegoś magnetofonu, wieży lub laptopa i włącza fragment ramówki z serialu „Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym”, wypowiedz Joanny Naturalny: „Dziewczyny z naszej firmy są… rożnymi osobami”, mówi poważnie jak w filmie „Stawka większa niż życie”) Podaję hasło: ZUS-ANNA walczy w kisielu. Bez odbioru.
ZUS-ANNA (w czarnym habicie, ale z czerwonymi szpilkami prostytutki)
Dzień zaczynam od modlitwy, a spektakl od dow-cip-u. Znalazłam na stronie www.rozwalacze.pl, w kategorii ZAKONNICA. Nie wiem, czy już mówiłam, ale ja bardzo lubię czytać. I pisać też lubię, ale czytać wolę. To może przeczytam (wyciąga smartfon i zaczyna czytać z przesadną księżowską manierą):
Rysiu wsiadł do tramwaju i przysiadł się do zakonnicy. Bardzo mu się spodobała i zaczął ją bajerować. Ona jednak zgasiła go słowami:
– Wybacz, nie mogę oddać się mężczyźnie, ponieważ jestem oddana tylko i wyłącznie Bogu.
Na następnym przystanku wysiadła. Tramwaj dojechał do pętli. Gdy zdołowany Rysiu wysiadał, tramwajarz zaczepił go, mówiąc:
– Słuchaj, mogę Ci powiedzieć o tej zakonnicy coś, co cię zainteresuje…
– Tak, co takiego? – odparł podekscytowany Rysiu.
– Ona ma taki zwyczaj, że często o północy można ją zastać samotnie modlącą się i medytującą na cmentarzu.
Rysiowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ubrał się w białą szatę, którą pomalował odblaskową farbą, przykleił sobie sztuczną brodę i o północy wyruszył na cmentarz. Było ciemno, ale dostrzegł kształty klęczącej zakonnicy.
– To ja Bóg – rzekł – twoje modły zostały wysłuchane. Wybrałem Ciebie i chcę, żebyś mi się oddała.
– Och, Panie, dobrze – odparła zakonnica – ale proszę, zróbmy to analnie, bo w klasztorze matka przełożona przeprowadza rutynową kontrolę dziewictwa!
Uradowany facet zabrał się do dzieła, a po skończonej zabawie zerwał z siebie szatę i krzyknął z uśmiechem:
– Ha! Ha! To ja Rysio!
Widząc to zakonnica zerwała sutannę i krzyknęła z uśmiechem:
– Ha! Ha! To ja tramwajarz!
Oto słowo Boże. A nie. To nie to. Śmieszne, prawda?
Swoją drogą, jest jedna rzecz, która mnie wyraźnie niepokoi. Dlaczego bohater tego opowiadania ma na imię Rysiu? Przecież zawsze jest Jasiu. Bo wszystkie Ryśki to porządne chłopy. A Jasie są GŁUPIE. Z wyjątkiem świętych Janów i Jasia Fasoli. Jaś Fasola to angielski humor i chociaż jestem Francuzką, mówiącą po polsku (takie rzeczy tylko u nas), to go szanuję. Ja wszystkich szanuję. Moim kodeksem jest dziesięć przykazań, a przyjacielem Jezus.